niedziela, 13 września 2015

Capitulo Nueve


 - Ale Ludmila ja tam nie chce iść - próbuje zatrzymać ciągnącą mnie za rękę blondynkę. 
- Kochanie nie możesz unikać tego dnia, kiedyś będziesz musiał się tam pokazać, a poza tym cały czas będę przy tobie - staje na palcach i delikatnie muska moją dolną wargę. 
Zamykam oczy i głośno wciągam powietrze przez nos. Czuje się jakoś dziwnie. 
- Napewno będziesz? - pytam najciszej jak tylko potrafię. 
- Napewno. 
- Nie chciałem, no wiesz - próbuje znaleźć odpowiednie słowo - poniosło mnie. 
- Nic się nie stało, zapomnijmy. 
- Prze...yyy...przep
- Przeprosiny przyjęte kochanie, nie gadajmy już o tym
Ludmila delikatnie splata nasze ręcę ze sobą i zaczyna kierować się w stronę Studia. Tym razem nie mam zamiaru się sprzeciwiać. Ona ma racje, nie mogę być tchórzem. Najwyżej będę unikał Verdasa jak ognia. 
- Nie martw się kochanie. Będzie dobrze, nikt nie będzie chciał robić Ci na złość. A jeżeli tak będzie, to stanę za tobą murem, bo Cię kocham i wiem, że mimo wszystko tutaj - wskazuje palcem na moją klatkę piersiową - dużymi literami wyryte jest moje imie. Dopóki Cię kocham możesz być spłukany i bezdomny, bo to ja będę twoim złotem.
- W takim tazie kup mi coś do jedzenia złotko, bo jestem głodny. 
 Pierwszy raz przyznałem się do tego dziwnego uczucia. Jest mi dziwnie ze świadomością, że nie mogę być samodzielny. Zawsze mogłem liczyć tylko na siebie, a tu prosze surprise, zostałem bezdomnym cieciem, którego utrzymywać musi dziewczyna. Po prostu zajebiście. Jak tylko mój ojciec wróci to mi za to zapłaci. Muszę przez niego przechodzić istne katorgi takie jak jedzenie kanapek, dzielenie łazienki z kimś innym, spanie w jednym łóżku z jakąś blond idiotkom i proszenie się jej o hajs. Ehh, a niech tylko po powrocie nie wypromuje moich ibutów to się zdenerwuje i będę tłupał nogą. Mój ojciec nienawidzi jak tłupie nogami, ale teraz mam konkretny powód. Zostawił mnie. Głupi kretyn. Wziął ze sobą matkę. Po co? Do ruchania mógł wynająć miliony lasek, a taki syn jak ja zdarza się raz na jakiś czas, ponieważ mój synek też będzie tak cudownym człowiekiem jak ja. Nie chce córki. Kobiety nie są rozumnymi istotami, idealnym przykładem jest Ludmila. Na jej miejscu nie pozwalałbym sobą pomiatać, ale jej jak widać to nie przeszkadza. W sumie to dobrze, bo mam się na kim powyżywać kiedy mam zły humor. Biedna, głupiutka Ferro, której wydaje się, że mogę stracić dla niej głowę. Śmieszna. 
- Fedi, słyszysz mnie? 
- Yyyy, tak, tak 
- Więc wolisz slodką bułkę czy coś ciepłego typu hot-dog? - pyta. 
- Zjadłbym jajecznice z dodatkiem czerwonego kawioru, szynką parmeńską, pomidorami i szparagami. 
- Skarbeńku, jesteśmy w cukierni tutaj nie ma takich pyszności. 
 Zniesmaczony rozglądam się po kątach sklepu w którym się znajdujemy. Poprzylepiane do siebie bułki z nadmiarem kruszonki i lukru nie wyglądają zachęcająco. 
- Nie będę tego jadł, nikt nie powinien tego jeść, wiesz ile to wszystko ma kalori Lu? Nie wejde po tym w swoje ulubione spodnie, a nie czekaj chwile, zabrali mi moje ulubione spodnie, rozumiesz to? Zabrali - moje krzyki rozchodzą się po całym sklepie, ale to dobrze może w końcu dotrze do niej, że ma mi je odkupić. - Och Cuwaliac, nie tak nerwowo twój tyłek i tak wygląda grubo we wszystkim co tylko na siebie włożysz. 
  Odwracam się w stronę głosu, który miał czelność powiedzieć mi coś takiego. Jestem kurwa Federico Cuwaliac, ja we wszystkim wyglądam najlepiej. 
- Co zatkało Cię? - pyta stojący w drzwiach Verdas. Boże, jak ja go nie lubię. - Nie, nie zatkało. Po prostu twój brzydki ryj przyprawił mnie o mdłości. 
- Schlebiasz mi bankrucie - w tym momencie zalewa mnie fala gorąca i gdyby nie przytulająca się do mojego torsu Ludmila to po ludzku dałbym mu w ryj. 
- Dobra, to co widzimy się w szkole, tak? A no i Lu nie zapomnij o spacerku, który mi obiecałaś, buziaczki moja blondyneczko. 
 Wychodzi, a ja buzuje. Spacerek? Obiecałaś? Buziaczki? Blondyneczko? Czy to są kurwa jakieś żarty? Jeżeli chciał wyprowadzić mnie z równowagi to mu się udało, tylko nie do końca to przemyślał, bo przez jego wypowiedź ucierpi tylko jedna osoba. 
- A więc tłumacz się suko. 
 A jedyną rzeczą jaką robie potem, to rzucenie w nią drewnianym krzesłem, które całkiem przypadkiem stało pod moją ręką. 

Wkurwiony przekraczam próg Studia, mam w nosie dziwnie patrzących na mnie uczniów, jedyne o czym myśle teraz to zdrada. Zdradziła mnie. Jak ona kurwa mogła umawiać się z Verdasem za moimi plecami? Wiedziała, że go nienawidze i, że wybuchne kiedy się o tym dowiem. Wstrętni kłamcy i pieprzeni egoiści. Nie dam tak sobą pomijatać. Nikt nie będzie robił mnie w chuja, a już napewno nie ona. 
 Nagle tuż przy moim boku pojawia się szczerzący Maximilian, ehh jeszcze ten mnie będzie wkurwiał. 
- Fede, Fede, Fede, Fede jesteś ! W końcu, nie mogłem się doczekać kiedy... 
- Kiedy zaczniesz się ze mnie nabijać? Daruj sobie i wypierdalaj. Ty pewnie też latami czekałeśna moją porażkę co? Wszyscy jesteście tacy sami, ale ja się zemszcze. Na was wszystkich słyszysz? Będziecie tak wykączeni, że ty, Verdas i ta blond kurwa będzie mnie błagać na kolanach, abym przywiązał wam sznurki na szyje i powiesił na pierwszym lepszym drzewie, a wtedy będę się wam przyglądał z uśmiechem na twarzy - pod powiekami zaczynają zbierać mi się łzy, a ja z całych sił próbuje je powstrzymać - i pożałujecie tego, że mnie zostawiliście. Ona pożałuje i ty też pożałujesz, bo zostałem sam. Ale tak mi dobrze, lepiej niż z wami. Lepiej! 
- Cuwaliac, do mojego gabinetu! Natychmiast! - odwracam się za siebie i widze przyglądający mi się tłum ludzi, który wygląda na lekko zmieszany. Moją uwagę przyciąga również stojący po środku dyrektor i już wiem, że w moim życiu odbiorą mi jeszcze jedną rzecz, a mianowicie coś co kocham całym swoim sercem - muzykę. 

- Chyba wiesz dlaczego Cię tutaj wezwałem prawda Federico? - pyta mnie dyrektor Studia Antonio Gabana, który posyła mi spojrzenie kipiące nienawiścią. Nigdy mnie nie lubił. Zawsze chciał wywalić mnie ze szkoły, ale ze względu na hajs jaki mój tata inwestował w tą szkołe wolał mnie w niej zostawić. 
- Przez moje zachowanie. 
- Nieodpowiednie zachowanie - poprawia mnie - z nauczycielami podjeliśmy jednogłośną decyzje. Federico zostajesz wydalony ze Studia, przykro mi. 
- Nie jest panu przykro. Wy wszyscy cieszycie się moim nie szczęściem, gdybym nadal był w stanie dawać wam pieniądze na potrzeby szkoły to nadal mógłbym się tu uczyć, ale spokojnie pożałujecie tego. Zapisze się do innej szkoły, wygram wszystkie konkursy i zostanę gwiazdą. A kiedy będę odbierał moje grammy to przy milionach osób skandujących moje imię każe pocałować się panu w dupę. 
- Wynoś się stąd. 
- Z wielką chęcią. Ta szkoła to zwykła melina. 
- Na którą Cię chłopcze nie stać. 
 Wychodzę z gabinetu i kieruje się w stronę wyjścia ze szkoły. Jednak coś zatrzymuje mnie przy szafce. Sam nie wiem co, po prostu coś ciągnie mnie żeby do niej zajrzeć, w sumie przy okazji mogę zabrać z niej swoje rzeczy, bo nie mam zamiaru już tutaj wracać. 
 Sprawnym ruchem wpisuje hasło i otwieram metalowe drzwiczki z napisem "Federico Cuwaliac", moja szafeczka. O dziwo naprawde ją lubiłem. Na początku miałem z nią lekkie poblemy, ale po pomalowaniu jej na złoto, wklejeniu do niej swoich zdjęć i wyburzeniu jednej ze ścianek, aby ją powiększyć nie było tak źle to znacz dobrze też nie było, ale lepsze to niż to wcześniejsze. 
 Kiedy przegrzebuje się przez stertę lakieru do włosów, widzę coś co przykuwa moją uwagę, a mianowicie zdjęcie. Moje i Lusi, Ludmily. Moje i Ludmily. To, które dała mi dniu naszej drugiej rocznicy. Kto by pomyślał, że po dwóch latach ona zacznie chcieć spotykać się z Verdasem. Jestem od niego lepszy, nawet bez pieniędzy. Miała być moim złotem, a okazała się być zwykłym, bezwartościowym kawałkiem plastiku. 
  Zdejmuje kawałek papieru i wkładam go do kieszeni marynarki, która nie pachnie najlepiej. Chodze w niej już drugi dzień, masakra. 
 Zniesmaczony próbuje wyjść ze Studia, ale kiedy w przejściu widzę przytulających się Verdasa i Ferro, to wiem, że nie wyjdę tą stroną. A najgorsze jest to, że to wszystko boli mnie bardziej, niż fakt, że nie mam pieniędzy. 

 

wtorek, 1 września 2015